Kulinarny festiwal Najedzeni Fest odbył się w niedziele (20 października) w Hotelu Forum w godzinach 11:00-18:00. Wydarzenie cieszyło się ogromną popularnością, o czym świadczyły spore tłumy poszukiwaczy smaków, którzy zaspokajali swoje apetyty przy stoiskach z różnorodnymi, etnicznymi potrawami. Sale przepełnione były wzdłuż i wszerz najrozmaitszymi zapachami i przepięknymi kolorami smakowitych przekąsek, dań i słodkości.
Pod koniec wpisu znajdziecie fotorelacje, którą sporządziliśmy specjalnie dla Was!
Z ogromną chęcią pragnęliśmy skosztować każdej propozycji oferowanej podczas festiwalu, jednak nasze fizjologiczne możliwości zezwoliły nam jedynie na skosztowanie tylko kilku smakołyków, czyli kolejno syty lunch, obiad i deser 🙂
Wśród nich znalazła się pozycja ze stoiska restauracji Bao Dao. Skosztowaliśmy chińską bułeczkę bao w wersji rybnej, czyli pulchniutką bułeczkę na parze z łososiem w sezamie, w towarzystwie marynowanej rzodkiewki, marchwi, świeżych ziół i pikantnego majonezu.
Jeśli ktoś nigdy jeszcze nie próbował chińskich bułeczek bao, niech dłużej się nie zastanawia, ponieważ są przepyszne 🙂
Jest to konieczna pozycja na kulinarnej liście to-eat! Serdecznie polecamy!
Nasze podniebienia, zauroczone wyjątkowym smakiem chińskich bułeczek, zaprowadziły nas do kolejnego stanowiska – restauracji Mandu, aby raz jeszcze skosztować bao, tym razem w wariacji kuchni koreańskiej.
Tofu Bao, czyli bułeczka na parze z marynowanym tofu, sałatą, piklowaną kapustą, orzechami ziemnymi i sezamem w sosie teriyaki lemon.
Idąc tropem smaków i zapachów kuchni koreańskiej w następnej kolejności nasze nosy poprowadziły nas prosto do stanowiska Oriental Spoon, gdzie skosztowaliśmy najpopularniejszego koreańskiego dania – Bibimbap! („bibim” odnosi się do mieszania różnorodnych składników, zaś „bap” oznacza ryż).
To kolorowe danie w naszej kompozycji wypełnione było mieszanką czterech rodzajów pysznych warzyw, kleistym ryżem i kawałkami tofu z grzybami shitake, podkreślone aromatycznym olejem sezamowym.
Na koniec po prostu nie mogliśmy nie skosztować opcji deserowej! Nasze łakomstwo poprowadziło nas do stoiska Daktylowa Babeczka, gdzie mieliśmy spory kłopot z wyborem, ponieważ wszystkie porcje słodkości kusiły tak samo.
Ostatecznie pokusiliśmy się o kawałek turboczekoladowego ciasta. Jak sama nazwa wskazywała ilość przepysznego kakao całkowicie podbiła nasze kubki smakowe swoją deserową gorzkością, która w połączeniu ze słodkim, śmietankowym kremem pozostawiła nam niebywałą słodycz na jeszcze długi czas po opuszczeniu festiwalu. Swoista wisienka na torcie!