Jednym z naszych ulubionych miejsc na kulinarnej mapie Krakowa jest kawiarnia Manggha (ul. Marii Konopnickiej 26), ale oprócz przepysznej kawy i ciastka znaleźć tu można niezwykle obszerną kartę oryginalnych, azjatyckich, tradycyjnie parzonych herbat jak również przepyszne i zdrowe propozycje obiadowe kuchni japońskiej, a także śniadania. Jak na profesjonalistów przystało Manggha pochwalić się może oryginalnymi kompozycjami dań, przygotowywanym we współpracy z rodowitymi japońskimi kucharzami, dzięki czemu ich zasmakowanie przynosi autentyczną orientalną podróż naszym zmysłom. Nie wystarczy powiedzieć tylko o smaku, bowiem kuchnia japońska chcę zaspokoić także wzrok, węch, dotyk i słuch, stąd dania zachwycają wyglądem, paletą barw, tekstur, konsystencji i zapachów.
Warto zauważyć, że w tym samym budynku co kawiarnia mieści się również Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, jest to prężnie działająca jednostka z sezonowymi wystawami, eventami i warsztatami. Café Manggha zachęca do odwiedzenia zarówno zwiedzających, jak i gości z zewnątrz, warto ulec jej urokowi i w ciągu jednej wycieczki zyskać swoiste dwa w jednym: zdobyć nową wiedzę i poznać bliżej Azję jak również trochę jej zasmakować – takiej okazji nie można przegapić!
Menu restauracji jest dobrze przemyślane, dania zmieniają się razem z porami roku, a kucharze korzystają z lokalnych produktów. Do godziny 12 dostępne są śniadania, a od 12 do 17.30 kuchnia serwuje nam dania obiadowe. Naszym ukochanym wyborem są lunch sety (ale poza nimi w menu znajdziemy warte uwagi propozycje). Niezależnie od pory roku występują one w trzech wersjach:
wegańskiej, rybnej i mięsnej.
Sety podawane są na drewnianych tackach w przepięknych tradycyjnych naczyniach ze sztućcami lub drewnianymi pałeczkami do wyboru. Na zestaw składa się
zupa miso z wkładką z glonów wakame, tofu lub grzybów shitake, miseczka ryżu, miseczka czegoś zielonego i gość programu zależny od wybranej przez nas wersji lunch setu i fantazji sezonowej szefa kuchni.
Będąc w lipcu w Manggha Cafe mieliśmy okazję skosztować lunch setu mięsnego i rybnego. W rybnym głównym elementem był łosoś w sosie teryaki, w mięsnym zaś był to kurczak w sosie teryaki. Dodatkiem warzywnym w wersji rybnej była sałatka z glonów wakame, w mięsnej cukrowy groszek. Dania, choć z wyglądu niepozorne, są niesamowicie sycące i pełne wartości odżywczych. Przepełnione są również głębokim smakiem i aromatem zachwycającym każdy zmysł.
Jednakże nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie skusili się na deser i oryginalnie parzoną herbatę.
W ofercie kawiarni mamy do wyboru mnóstwo deserów. My zdecydowaliśmy się na tiramisu. Wybór dość nietuzinkowy, bo jak tiramisu ma się do japońskiej kuchni? Cóż myślę, że właśnie tutaj pojawia się argument dla jeszcze nieprzekonanych czy warto odwiedzić to miejsce. Otóż tiramisu, które zamówiliśmy miało biszkopty maczane w… herbacie, dokładanie herbacie Hajicha, a klasyczny krem urozmaicony został konfiturą wiśniową. Te wariacje są w stanie zachwycić, zwłaszcza gdy idą w połączeniu z pięknym podaniem, wyśmienitym smakiem i rozkoszą zmysłów kosztujących różne smaki, zapachy i konsystencje.
My jesteśmy zakochani w tym miejscu i z pewnością jeszcze nie raz je odwiedzimy, chociażby na herbatkę, a może i na sernik z tofu z wiśnią (niech ktoś powiadomi szefa kuchni!)
Lokal jest świetnie usytuowany, znajduje się tuż nad Wisłą przy bulwarach wiślanych, skąd poza głównym wejściem można bezpośrednio dostać się do budynku. Z obrębu należącego do kawiarni tarasu rozpościera się wspaniały widok na Wawel. W sezonie letnim taras jest preferowanym wyborem wśród przybywających gości, stąd my również postanowiliśmy zająć miejsce na zewnątrz. Warto jednak dodać, że wnętrze lokalu nie odbiega atrakcyjnością. Eleganckie i minimalistyczne wykończenie, świeże kwiaty, ogromne okna zapewnią harmonię, spokój i przestrzeń, których tak często zdaje się brakować człowiekowi XXI w.
